Ze Szczecina wyjechaliśmy wieczorem. Wszyscy
byliśmy strasznie podekscytowani. Podróż do Przemyśla była naprawdę
długa i męcząca. Na szczęście mieliśmy wykupione kuszetki, w których
mogliśmy się wyspać. Na granicy nie było kolejek i szybciutko
przejechaliśmy. Gdy dojechaliśmy do Lwowa naszym podziwom nie było
końca. Miasto jest naprawdę piękne! Po dojechaniu do ośrodka wszystkich
ogarnęła ulga. W końcu na miejscu! Obiad prawie wyciągaliśmy nosem.
Potem czekało nas wyjście do opery. Musieliśmy się wszyscy wyszykować w
stroje wieczorowe... A i tak niektórzy ludzie tam siedzieli w bluzach.
Najpierw jednak poszliśmy sie spotkać z grupą ukraińską. Wszystkie
emocje nagle wybuchły. Uściskom i łzom szczęścia nie było końca. Obie
grupy bardzo za sobą tęskniły. Budynek opery okazał się być piękny. Nie
tylko z zewnątrz, ale i od środka. Cudowność opery robiła wrażenie. Sama
sztuka była nudnawa, ponieważ nic nie rozumieliśmy. Była po włosku, a
tłumaczenie po ukraińsku. Na szczęście śpiewacy świetnie śpiewali, wiec
można było spokojnie spać. Po operze byliśmy głodni. Trzy godziny
ciągłego siedzenia w operze i jeszcze wcześniejsza podróż naprawdę nas
wykończyło. Więc wszyscy wystrojeni ruszyliśmy do McDonald's. No i
zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do naszego ośrodka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz